Popcorn, pizza & the path to happiness – slow, joyful and truly mine/Popcorn, pizza i ścieżka do szczęścia – bez pośpiechu, za to z uśmiechem.
32 comments
Popcorn, pizza & the path to happiness – slow, joyful and truly mine
Yesterday was one of those days that completely drain your energy but somehow fill your heart to the brim. At our preschool, we celebrated Children's Day – a big, colorful festival full of laughter, excitement, and... popcorn 🍿. My phone spent most of the day resting quietly on a classroom table, while I was flying around like a whirlwind – from the bouncy castles, to the popcorn stand, and finally to cleaning up the last napkin after everyone left.
I was at work from 8 AM to 8 PM. The weather in the morning wasn’t ideal, but the children carried so much sunshine in them that even the clouds couldn’t resist. Around 1 PM the real sun finally came out, and I climbed up the bouncy slide to check if it was dry – and of course I tested it myself, with a squeal and a giggle.
Then it was popcorn time. Lots of popcorn. And kids staring at me like I was the queen of corn. For three hours I ran the machine, entertained the endless line, and collected donations with a smile. Nearby, homemade cakes brought by parents disappeared in seconds, the kitchen ladies made delicious waffles, and joy was simply floating in the air.
At home, when everything finally quieted down, and the adrenaline wore off, I allowed myself a little treat. My dream pizza with truffle paste and heavenly olive oil. A glass of wine. A movie with my husband. And sleep that came quicker than the movie credits.
Because yes – I do try to eat healthy and take care of my body. The 80/20 rule is my gentle guideline, although it doesn’t always go as planned. But I allow myself. I allow myself pizza. A slice of homemade cake. A lazy evening. A moment of joy. I’m not racing – my dream figure isn’t going anywhere, and I’m walking towards it in my own time, with calm and gratitude.
Balance in everything – that’s probably my path to happiness. I’m not chasing anyone. I’m painting my life piece by piece – warm moments with my family, joyful workdays, movement for my body, and growth for my soul. I don’t want to rush to the finish line – I want to enjoy the journey, fully present in the here and now.
Because it’s not about being perfect. It’s about being me. True to myself. Mindful. Grateful. Finding joy in the small things – like the laughter of children at a festival, the scent of popcorn, or the after-party chats with coworkers while cleaning the chaos of the day.
I’m thankful for yesterday. And today, I’ll keep going – slowly, gently, and knowing that I am exactly where I’m meant to be 💛
#LadiesOfHive #Wellness #SlowLiving #Balance #SelfLove #EverydayMagic #HealthyLifestyle #JoyInTheJourney #PreschoolLife #ParentingAndSelfCare
Popcorn, pizza i ścieżka do szczęścia – bez pośpiechu, za to z uśmiechem.
Wczoraj był jeden z tych dni, które wyciskają z człowieka ostatnie siły, ale jednocześnie napełniają serce po brzegi. W naszym przedszkolu obchodziliśmy Dzień Dziecka – wielki festyn pełen kolorów, śmiechu, emocji i… popcornu 🍿. Przez większość dnia mój telefon smacznie spał na przedszkolnym stoliku, a ja latałam jak na skrzydłach – od dmuchańców, przez stoisko z popcornem, aż po ostatnią papierową serwetkę sprzątaną wieczorem.
Byłam w pracy od 8:00 do 20:00. Pogoda z rana nie zachwycała, ale dzieci miały w sobie tyle słońca, że nawet chmury nie dały rady. A kiedy około trzynastej wyjrzało prawdziwe słońce, wdrapałam się na szczyt dmuchańca i osobiście sprawdziłam suchość zjeżdżalni – oczywiście zjeżdżając z piskiem i śmiechem.
Potem był już tylko popcorn. Dużo popcornu. I dziecięcych oczek wpatrzonych w mnie, jakbym była królową kukurydzy. Przez trzy godziny czułam się jak na scenie – rozmawiałam z kolejką, zbierałam datki do słoika i nieustannie uzupełniałam zapasy chrupiącej radości. Obok rozchodziły się ciasta od rodziców, kuchenne panie piekły gofry, a w powietrzu unosił się zapach wakacyjnego szczęścia.
W domu, gdy wszystko już ucichło, adrenalina zeszła, a zmęczenie zaczęło mówić ludzkim głosem, pozwoliłam sobie na małą przyjemność. Moją wymarzoną pizzę z truflową pastą i ukochaną oliwą. Kieliszek wina. Film z mężem. I sen, który przyszedł szybciej niż napisy końcowe.
Bo tak – choć staram się dbać o zdrowie, odżywiać się mądrze, a zasada 80/20 to moja filozofia życia, nie zawsze wychodzi mi idealnie. Ale pozwalam sobie. Pozwalam sobie na pizzę. Na ciasto, które ktoś upiekł z sercem. Na leniwy wieczór. Na chwilę beztroski. Nie jestem na wyścigu – moja wymarzona sylwetka nigdzie się nie spieszy, a ja podążam do niej w swoim tempie, z wdzięcznością i spokojem.
Umiar we wszystkim – to chyba moja droga do szczęścia. Nie ścigam się z nikim. Maluję swoje życie kawałek po kawałku – tu ciepła chwila z rodziną, tam pozytywny moment w pracy, czasem aktywność dla ciała, innym razem rozwój duszy. Nie chcę gnać do celu, tylko cieszyć się drogą. Tym, co jest tu i teraz.
Bo przecież nie chodzi o to, by być idealną. Chodzi o to, by być sobą. W zgodzie ze sobą. W uważności. W radości z rzeczy drobnych – jak śmiech dzieci na festynie, zapach popcornu czy rozmowy z koleżankami przy sprzątaniu sali, w której przed chwilą był mały cyrk na kółkach.
Dziękuję sobie za wczoraj. I dziś też będę się starać – ale już bez pośpiechu, z lekkością i świadomością, że jestem dokładnie tam, gdzie mam być 💛
#LadiesOfHive #Wellness #SlowLiving #Balance #SelfLove #EverydayMagic #HealthyLifestyle #JoyInTheJourney #PreschoolLife #ParentingAndSelfCare
Comments